male ogloszenie, jesli ktos jeszcze tu wpada i ma pytaia co do opowiadania lub jakiekolwiek pytanie niech pisze na twitter. zmieniłam user i jestem teraz @fluffyluoeh
x
Let me know what I have to do to get back to you.
wtorek, 30 grudnia 2014
sobota, 2 listopada 2013
Rozdział 3
- Czy ona wreszcie wstanie? - zapytał Tom rozgoryczonym głosem.- Spokojnie.. Myślę właśnie nad tym jak Ją obudzić. - powiedział Cody. Czułam, że siedzą z obydwóch stron mojego łóżka. Otworzyłam oczy.
- Która godzina?.. - wychrypiałam.
- 6:45.
- Co.. co wy robicie w moim pokoju o tej godzinie?
- Chciałem zapytać czy idziesz biegać?
- Cody, ja o tej godzinie śpię, A NIE BIEGAM. Wyjdźcie..
- Jesteś leniem. Za 5 minut masz być gotowa i idziemy biegać, zrozumiano?
Zaczęłam się śmiać a oni wyszli z mojego pokoju. Na powrót pogrążyłam się we śnie.
Obudziłam się najprawdopodobniej jakieś parę godzin później. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam, było sprawdzenie godziny - 10:22. Hmm.. wcale nie jest tak późno. Wstałam i zaciągnęłam swoje ledwo żywe ciało do łazienki. Wyglądałam jak rusałka z włosami zombie i podkrążonymi oczami. Cofnęłam się do pokoju po jakiś luźny t-shirt i spodenki z wysokim stanem. Ubrałam się w te rzeczy i zrobiłam sobie luźnego koka na czubku głowy. Wróciłam do pokoju i zauważyłam, że na drzwiach wejściowych jest przyklejona kartka:
Prychnęłam. Mogłabym się założyć, że i tak nic by mi nie zrobił. Zeszłam na dół, do kuchni. Poszukałam sobie płatków i mleka i zrobiłam z tego śniadanko. Gdy myłam naczynia, które użyłam do śniadania, usłyszałam otwieranie drzwi.
- To Ty Cody??! - krzyknęłam.
- Taa.
Poszłam do salonu.
- Masz szczęście, że wstałaś. Za 15 minut będzie tu mój stary menadżer. Idę wziąć prysznic.
- Okej.
Poszłam za spoconym chłopakiem na górę.
- Po co menadżer przyjeżdża?
- Zobaczysz hehehe.
Wszedł do trzecich drzwi po lewej, a ja do swojego pokoju. Pociągnęłam rzęsy tuszem, schowałam mój telefon do kieszeni spodenek i zeszłam do salonu. Usiadłam tam sobie wygodnie na kanapę. Wzięłam pilot, który leżał na stoliku do kawy i włączyłam telewizor na MTV. Po jakimś czasie w końcu Cody zszedł na dół. Ubrał się w t-shirt , szorty i turkusowe vansy. Były lekko znoszone.
- Możesz tak iść? - zapytał i w tym samym momencie, stanął przede mną zasłaniając swoim wielkim ciałem telewizor.
- Ale gdzie?
- Na dwór. - odpowiedział z kocim uśmiechem. Często się tak uśmiecha.
- Dokładniej?
Cody przerzucił oczami. Wiedział, że zanim gdziekolwiek mam wyjść, muszę się dowiedzieć gdzie dokładnie idziemy, bo nie ruszę się z miejsca.
- Musisz wziąć jakieś rzeczy żeby po prostu wyjść? - zapytał lekko podirytowany.
Zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Idź po to co musisz i zejdź zaraz na dół.- powiedział stanowczo i poszedł otworzyć drzwi.
Ruszyłam swoje ciało do pokoju. Wyjęłam mały plecak 'vintage', do którego schowałam portfel, dokumenty,chusteczki, perfum. Umyłam zęby, włożyłam skarpetki na stopy a na nie moje bordowe vansy. Przejrzałam się w lustrze. Kok nadal był na swoim miejscu. Zeszłam na dół, gdzie zastałam Cody'ego z tym całym menadżerem. Rozmawiali o czymś zawzięcie.
- Witam ślicznotkę!- przywitał mnie facet w wieku średnim.
- Dzień dobry..- odpowiedziałam nie pewnie, stając przed Nimi.
- Jedziemy?- zapytał blondyn.
- Tak.
Wyszliśmy z domu. Było dzisiaj może z 30 stopni, ale to pryszcz dla osoby, która mieszka w Australii ;p.
Wsiedliśmy do auta menadżera. Jakiejś czarnej mazdy; usiadłam z tyłu.
- Gdzie jedziemy?- wypaliłam w końcu gdy stanęliśmy w lekkim korku.
- Cierpliwość popłaca, mała - stwierdził Cody. - już niedaleko.
- Cody........................
- No dobra...Jedziemy do studia.
- Jakiego studia?
- Takiego, w którym nagrywa się piosenki.
- Po co?
- Pośpiewamy sobie. - powiedział i miło się uśmiechnął, choć zaczęłam podejrzewać co za tym się kryło..
Zrobiłam minę w stylu 'WHAT'.
- Zobaczysz..- rzucił Cody i z powrotem zaczął rozmawiać z menadżerem.
Po kilku minutach korek wreszcie się skończył i w ciągu 20 minut dojechaliśmy do tego przeklętego studio. Wnętrze tego budynku wyglądało trochę jak hotel. Znajdowała się tu recepcja, winda, kilka maszyn z jedzeniem i dłuuugi korytarz z masa pokoi. Weszliśmy w któreś drzwi, na których wisiała tabliczka z dwoma imionami i nazwiskami. W środku byli dwaj mężczyźni.. a może raczej chłopcy? Siedzieli przed dwoma laptopami i wielką konsolą. Miała ona chyba ponad 1 000 przycisków!!! Przed nimi była również szklana szyba a za nią dwa mikrofony, kilka gitar, fortepian, keyboard, wzmacniacze, tuba, skrzypce etc..
- To jest Bellatrice. - Cody mnie przedstawił.
- Siemka młoda - starszy wystawił mi rękę do 'piątki'.
- Hej. - przybiłam.
- Jestem Josh, jakby co. - powiedział i słodko się uśmiechnął.
- A ja Deal!- krzyknął drugi.
Odwzajemniłam uśmiech Josh'owi.
- No to śpiewamy, wchodźcie- powiedział menadżer.
Wytrzeszczyłam na Niego oczy. Cody zaśmiał się na ten gest i pociągnął mnie za rękę; weszliśmy do pokoju za szybą.
______________________________________________________________________
Chciałam na początku przeprosić za to, że nie dodawałam tak długo nic...Ale zaczęła się szkoła...wszystko z nią związane i nie miałam specjalnie czasu...+ Miałam troszkę problemów :))))
Ale teraz obiecuję, że będę dodawać posty co najmniej 3 razy w miesiącu !!! a jak nie to macie mnie zlinczować XDD hahahah mam nadzieję, że rozdział się podobał mimo swojego minimalizmu. po prostu w następnym chce dac więcej akcji, a teraz będę trzymać was w napięciu :33
- Która godzina?.. - wychrypiałam.
- 6:45.
- Co.. co wy robicie w moim pokoju o tej godzinie?
- Chciałem zapytać czy idziesz biegać?
- Cody, ja o tej godzinie śpię, A NIE BIEGAM. Wyjdźcie..
- Jesteś leniem. Za 5 minut masz być gotowa i idziemy biegać, zrozumiano?
Zaczęłam się śmiać a oni wyszli z mojego pokoju. Na powrót pogrążyłam się we śnie.
Obudziłam się najprawdopodobniej jakieś parę godzin później. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam, było sprawdzenie godziny - 10:22. Hmm.. wcale nie jest tak późno. Wstałam i zaciągnęłam swoje ledwo żywe ciało do łazienki. Wyglądałam jak rusałka z włosami zombie i podkrążonymi oczami. Cofnęłam się do pokoju po jakiś luźny t-shirt i spodenki z wysokim stanem. Ubrałam się w te rzeczy i zrobiłam sobie luźnego koka na czubku głowy. Wróciłam do pokoju i zauważyłam, że na drzwiach wejściowych jest przyklejona kartka:
" Nie wstałaś... Będę w domu około wpół do 11, a jeśli teraz nie będziesz gotowa to obleje Cię lodowatą wodą!!! Jakbyś obudziła się cudem przed moim powrotem to wiedz, że nie ma nikogo w domu. Cody. "
Prychnęłam. Mogłabym się założyć, że i tak nic by mi nie zrobił. Zeszłam na dół, do kuchni. Poszukałam sobie płatków i mleka i zrobiłam z tego śniadanko. Gdy myłam naczynia, które użyłam do śniadania, usłyszałam otwieranie drzwi.
- To Ty Cody??! - krzyknęłam.
- Taa.
Poszłam do salonu.
- Masz szczęście, że wstałaś. Za 15 minut będzie tu mój stary menadżer. Idę wziąć prysznic.
- Okej.
Poszłam za spoconym chłopakiem na górę.
- Po co menadżer przyjeżdża?
- Zobaczysz hehehe.
Wszedł do trzecich drzwi po lewej, a ja do swojego pokoju. Pociągnęłam rzęsy tuszem, schowałam mój telefon do kieszeni spodenek i zeszłam do salonu. Usiadłam tam sobie wygodnie na kanapę. Wzięłam pilot, który leżał na stoliku do kawy i włączyłam telewizor na MTV. Po jakimś czasie w końcu Cody zszedł na dół. Ubrał się w t-shirt , szorty i turkusowe vansy. Były lekko znoszone.
- Możesz tak iść? - zapytał i w tym samym momencie, stanął przede mną zasłaniając swoim wielkim ciałem telewizor.
- Ale gdzie?
- Na dwór. - odpowiedział z kocim uśmiechem. Często się tak uśmiecha.
- Dokładniej?
Cody przerzucił oczami. Wiedział, że zanim gdziekolwiek mam wyjść, muszę się dowiedzieć gdzie dokładnie idziemy, bo nie ruszę się z miejsca.
- Musisz wziąć jakieś rzeczy żeby po prostu wyjść? - zapytał lekko podirytowany.
Zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Idź po to co musisz i zejdź zaraz na dół.- powiedział stanowczo i poszedł otworzyć drzwi.
Ruszyłam swoje ciało do pokoju. Wyjęłam mały plecak 'vintage', do którego schowałam portfel, dokumenty,chusteczki, perfum. Umyłam zęby, włożyłam skarpetki na stopy a na nie moje bordowe vansy. Przejrzałam się w lustrze. Kok nadal był na swoim miejscu. Zeszłam na dół, gdzie zastałam Cody'ego z tym całym menadżerem. Rozmawiali o czymś zawzięcie.
- Witam ślicznotkę!- przywitał mnie facet w wieku średnim.
- Dzień dobry..- odpowiedziałam nie pewnie, stając przed Nimi.
- Jedziemy?- zapytał blondyn.
- Tak.
Wyszliśmy z domu. Było dzisiaj może z 30 stopni, ale to pryszcz dla osoby, która mieszka w Australii ;p.
Wsiedliśmy do auta menadżera. Jakiejś czarnej mazdy; usiadłam z tyłu.
- Gdzie jedziemy?- wypaliłam w końcu gdy stanęliśmy w lekkim korku.
- Cierpliwość popłaca, mała - stwierdził Cody. - już niedaleko.
- Cody........................
- No dobra...Jedziemy do studia.
- Jakiego studia?
- Takiego, w którym nagrywa się piosenki.
- Po co?
- Pośpiewamy sobie. - powiedział i miło się uśmiechnął, choć zaczęłam podejrzewać co za tym się kryło..
Zrobiłam minę w stylu 'WHAT'.
- Zobaczysz..- rzucił Cody i z powrotem zaczął rozmawiać z menadżerem.
Po kilku minutach korek wreszcie się skończył i w ciągu 20 minut dojechaliśmy do tego przeklętego studio. Wnętrze tego budynku wyglądało trochę jak hotel. Znajdowała się tu recepcja, winda, kilka maszyn z jedzeniem i dłuuugi korytarz z masa pokoi. Weszliśmy w któreś drzwi, na których wisiała tabliczka z dwoma imionami i nazwiskami. W środku byli dwaj mężczyźni.. a może raczej chłopcy? Siedzieli przed dwoma laptopami i wielką konsolą. Miała ona chyba ponad 1 000 przycisków!!! Przed nimi była również szklana szyba a za nią dwa mikrofony, kilka gitar, fortepian, keyboard, wzmacniacze, tuba, skrzypce etc..
- To jest Bellatrice. - Cody mnie przedstawił.
- Siemka młoda - starszy wystawił mi rękę do 'piątki'.
- Hej. - przybiłam.
- Jestem Josh, jakby co. - powiedział i słodko się uśmiechnął.
- A ja Deal!- krzyknął drugi.
Odwzajemniłam uśmiech Josh'owi.
- No to śpiewamy, wchodźcie- powiedział menadżer.
Wytrzeszczyłam na Niego oczy. Cody zaśmiał się na ten gest i pociągnął mnie za rękę; weszliśmy do pokoju za szybą.
______________________________________________________________________
Chciałam na początku przeprosić za to, że nie dodawałam tak długo nic...Ale zaczęła się szkoła...wszystko z nią związane i nie miałam specjalnie czasu...+ Miałam troszkę problemów :))))
Ale teraz obiecuję, że będę dodawać posty co najmniej 3 razy w miesiącu !!! a jak nie to macie mnie zlinczować XDD hahahah mam nadzieję, że rozdział się podobał mimo swojego minimalizmu. po prostu w następnym chce dac więcej akcji, a teraz będę trzymać was w napięciu :33
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
sobota, 17 sierpnia 2013
Rozdział 2
3 stycznia, 2013 rok, lotnisko
- Uważaj na siebie, skarbie.- powiedziała mama, z którą właśnie się przytuliłam.
- Wiem mamo...Spokojnie, Cody ma na mnie czekać przed budynkiem lotniska.
- No dobrze, dobrze.
Pożegnałam się też z tatą i Danielem. W końcu znalazłam się w samolocie. Teraz tylko 8 h lotu :) Na początku patrzyłam tylko na widoki za oknem. Potem słuchałam muzyki, pospałam....Ze 4 razy odwiedziłam łazienkę. Trochę za potrzebą a trochę z nudów... Zaczęłam bawić się telefonem. Nie spostrzegłam się jak czas szybko minął. Po lądowaniu wzięłam moją walizkę i wyszłam z budynku - tak jak umówiłam się z Cody'm. Stał tam. STAŁ. Ale raczej mnie nie poznał.... Nie patrzył nawet w moją stronę. Szłam wciąż w Jego stronę. Odwrócił głowę w moją stronę, uśmiechnął się i podbiegł. Nie zdążyłam powiedzieć cześć bo z całej siły się na mnie rzucił.
- Bellatrice!!!
- d....DUSISZ!
- Oh...przepraszam.- puścił mnie, lekko się zaczerwienił ale po chwili znowu promieniał uśmiechem.- Wyrosłaś!
- Ekhm..Ty też trochę urosłeś. - odparłam patrząc w ziemie
- Trochę? - parsknął śmiechem.
- Troszeczkę..- odpowiedziałam i w końcu odważyłam się na Niego spojrzeć. Miał może......z metr osiemdziesiąt? Wyglądałam pewnie przy Nim jak dzieciak z przedszkola z moim metr sześćdziesiąt dwa.
- Nie mogę.. nie mogę uwierzyć w to, że stoisz przede mną..Tak..tak bardzo się zmieniłaś...ja nie wiem czy na Twoim miejscu przyleciał do L.A... Tak ślicznie wyglądasz.. - zmęczył się trochę mówiąc to. Cody'emu zawsze było ciężko mówić o swoich uczuciach tak wprost.
- Ee...- nie wiedząc czemu zaczęłam płakać. Właściwie tylko kilka kropel łez spłynęło mi po policzkach. Wtuliłam się w Jego tors mimo iż było na pewno powyżej 30 stopni Celsjusza, a ani mi się śniło go puszczać.
- Nie zostawiaj mnie nigdy więcej...-wyszeptałam.
- Nigdy.
Odkleiłam się od Niego.
- Nie ma z Tobą ochrony?
- Ekhm..- podrapał się po karku - powiedzmy, że nie jestem sam. haha.
- Okej.
- Daj tą walizę. Mam nadzieję, że zostaniesz na trochę dłużej? - zapytał łapiąc za rączkę walizki, gdy zaczęliśmy iść w stronę parkingu.
- Tak.. tylko za długo też nie mogę, bo od jutra w szkole zaczynam normalne lekcje.
- Kurczę.. Zapomniałem, że masz normalną szkołę. - przygryzł wargę.
Nastała cisza, w czasie której oblukałam co blondyn ma na sobie - luźna bokserka, szorty, espadryle.
- Czy mi się wydaję, czy nadal masz najpiękniejsze włosy na świecie?
- Hahah, nic Ci się nie wydaję, są takie same jak parę lat temu.
- Wiedziałem!
Stanęliśmy przed porsche panamera, tak trochę znam się na markach samochodów...
- To Twoje?... wykrztusiłam.
- Niezła bryka, nie? - cwaniacko się uśmiechnął.
- To Ty masz prawko?
- Nie ja będę prowadził. hahaha.
- Uff.
Pan dżentelmen otworzył mi tylnie drzwi po czym sam wsiadł do tyłu.
- Tato jedźmy już. - rzucił Cody zapinając pas.
- Bella! Jak Ty wyładniałaś.- stwierdził Brad entuzjastycznie. Kiedyś z Cody'm na swoich rodziców mówiliśmy normalnie po imieniu, ale teraz chyba nie wypada ;/
- Dziękuję...eee....jak mam się zwracać? - zapytałam zarumieniona.
Wybuchnęli śmiechem, zbili mnie trochę z panatykału.
- No tato, wygrałem! Odwołujesz mi lekcje. - wykrztusił blondyn przez śmiech.
- Eh.. wiem niestety. hahaha
- O co chodzi? - zapytałam nadal nie rozumiejąc.
- Założyliśmy się o to, że nie będziesz wiedziała jak się zwrócić do mojego taty.- wyjaśnił.
- No ale jak mam się zwracać?!
- Mów mi Brad, Bello.
- Jedźmy już!- pospieszał Cody.
Po drodze do domu wypytywali mnie dosłownie o wszystko, więc to praktycznie mi jadaczka się nie zamykała. Dojechaliśmy w ciągu....godziny? Wysiedliśmy. Tutejszy dom Cody'ego.....HAHAHAHA.....
Dom.
DOM.
D
O
M.
To wyglądało jak królestwo a nie jak dom. Piękna willa.
- Wow.. Piękny Panie. Cody czy Ty w tym mieszkasz?
- Spokojnie... tylko z zewnątrz wydaje się taki duży.
Brad nachylił się do mojego ucha :
- Jest taki duży. - szepnął.
Cody wyjął moją walizkę z bagażnika. Poszliśmy w stronę drzwi a Brad parkował auto w garażu. Szłam pierwsza więc to ja otworzyłam drzwi. Trochę niekulturalnie z mojej strony, ale gdy tylko przekroczyłam prób zrobiłam 360 stopni wokół własnej osi by przejrzeć salon.
- Wow.
Cody zaśmiał się łobuzersko. - Ładnie tu prawda?
- ŁADNIE to mało powiedziane. - stwierdziłam z uśmiechem.
- Chodź zobaczysz swój pokój.
Cody poszedł w stronę schodów, które tak an marginesie dopiero zauważyłam. Większość mebli była wykonana z mahoniowego drewna. Sofa i fotele były wykonane z jasnokremowej skóry bardzo ładnie kontrastującej z mahoniowym drewnem. Ściany były również jasnego koloru. Dogoniłam blondasa i zastałam jeden długi korytarz z drzwiami, a na końcu było okno. Jak na czteroosobową rodzinę trochę dużo było tych pokoi. Doszliśmy do ostatnich dwóch par drzwi.
- Ten tu pokój jest Twój. Możesz zrobić z Nim co chcesz.. Możesz poprzestawiać meble jak Ci będzie się podobało...Po prostu TWÓJ. - wskazał na drzwi po prawej stronie.
- Ale.. Jak to?
- W sensie..Jakby Twój drugi dom.
Przytuliłam go. Ścisnął mnie dość mocno.. ale nie tak, że się dusiłam.
- Ekhm.. Mój pokój jest tu, na przeciwko Twojego, jakby co. - poszedł do swojego pokoju.
Nacisnęłam klamkę drzwi i ciągnąc za sobą walizkę, weszłam z zamkniętymi oczami. Otworzyłam je z powrotem dopiero gdy przekroczyłam próg i zamknęłam
za sobą drzwi. Zaraz na przeciw mnie było wielkie okno z widokiem na ogród. Pokój był w odcieniach fioletu i bieli. Spodobał mi się od razu.

Obok szafy były drzwi - zapewne do łazienki. Weszłam tam. Nie myliłam się była to łazienka.
Cofnęłam się do pokoju i wyjęłam z walizki kosmetyczkę. Schowałam ją do szafki w łazience.
Spojrzałam w lustro.
"Co ja tu robię........"
Westchnęłam i wróciłam do pokoju. Uświadomiłam sobie, że nie widziałam ani Alli ani Toma ani Angie. Uznałam to za dziwne i zeszłam na dół. obok salonu była jadalnia a z jadalni przejście do kuchni oraz wyjście na ogródek. Weszłam do kuchni a tam niespodzianka : Alii, Tom i Angie! Naskoczyli na mnie z entuzjazmem. Wszystkich pościskałam. Po jakichś paru minutach usiedliśmy spokojnie przy kuchennym blacie, opowiadając o tym co było gdy się nie widzieliśmy. Simpsonowie są dla mnie jak rodzina. Bardzo ich kocham... Umówiłam się już z Alli na zakupy - w końcu na urodzinach Cody'ego trzeba jakoś wyglądać! hahaha.
- Bellatrice, nie jesteś głodna?
- Hmm.. chętnie zjadłabym coś.
Angie zrobiła mi parę tostów.
- Zjedz i połóż się spać u nas już dochodzi 23.
- Okej. Dobranoc!
- Dobranoc.
Zostałam sama w kuchni. Spokojnie zjadłam a potem poszłam do swojego pokoju. Stwierdziłam, że się rozpakuję, bo jak narazie ochoty na sen to nie mam.schowałam wszystkie ubrania i buty do szafy. Poszłam do łazienki. Spięłam włosy w koka i weszłam pod prysznic. Po jakichś 20 minutach wyszłam. Zorientowałam się, że nie wzięłam piżamy. Owinęłam się w ręcznik i wróciłam do pokoju a na moim łóżku siedzi CODY!!! -.- Szybko cofnęłam się i wychyliłam tylko głowę.
- Co Ty tu u licha robisz?!
- Pukałem. - powiedział i się zaśmiał widząc moją minę.
- Cody!
- No co? Nic nie usłyszałem to wszedłem a potem usłyszałem wodę...to stwierdziłem, że zaczekam. hahaha.
Wstał. Wyszłam z łazienki i zaczęłam pchać go w stronę drzwi.
- Co Ty...
- WYJDŹ.
- Ale...
- Cicho!
- Bella!
Wypchnęłam go za drzwi i zamknęłam je mu przed nosem. Szybko wyciągnęłam piżamę z szafy i w łazience ją ubrałam. Piżama - czyli krótkie szorty i zwykły biały t-shirt. Powiesiłam ręcznik na haczyk obok prysznica, szybko umyłam zęby i psiknęłam się ulubioną mgiełką. Uchyliłam okno w łazience i wróciłam do pokoju. Teraz otworzyłam mu drzwi. Stał w tym samym miejscu. Nieśmiało się uśmiechnęłam.
- Lepiej było Ci w tym ręczniku. - stwierdził a ja zaczęłam powoli zamykać mu drzwi. - DOBRA, DOBRA! Teraz wyglądasz lepiej...
Otworzyłam drzwi na oścież i uśmiechnęłam się.
- To mogę wejść?
- Możesz. hahaha.
Wszedł z kocim uśmiechem i usiadł na łóżku. Miał na sobie podkoszulkę i hawajki. Zamknęłam drzwi i z rozbiegu wskoczyłam na łóżko i przy okazji na Cody'ego.
- Hahahahahahaha! - wybuchnęliśmy razem śmiechem. Miałam głowę na Jego brzuchu a nogi poza łóżkiem.
- Masz za twardy brzuch. - stwierdziłam gdy normalnie usiadłam.
- Ręce podobnej struktury.
- Po co tyle pakujesz?
Parsknął i spojrzał na mnie z łobuzerskim uśmiechem.
- No po co? -
- Żeby chronić?
- Kogo?
- Moją dziewczynę. - odpowiedział i zaczął bawić się poduszką.
- Jak ma na imię? - zapytała z uśmiechem choć zrobiło mi się dość smutno.
- Noo...Jeszcze nie mam dziewczyny.
- Debil. Hahahahha.
- Ale i tak zrobiło Ci się smutno.
- Nie?!
- Tak.'
- Niee.
- Tak.
- Nie!
- Nie.
- Tak.
- AHA! Mówiłem. - uśmiechnął się.
Lekko go popchnęłam. On mnie też. Ja go mocniej. On mnie też. W końcu naparłam na Niego całym ciałem i spadliśmy z łóżka. Cody miał pecha spadł na podłogę a ja na Niego :3.
- Hahahahhahahahah! Jestem taki silny, a dziewczyna mnie z łózka zepchnęła! Hahaha! - śmiałam się i nie mogłam z Niego zejść, ponieważ moje mięśnie odmawiały mi posłuszeństwa. Po paru minutach się uspokoiłam. Patrzył się na mnie z nieokreślonym wyrazem twarzy.
- Too... kiedy zamierzasz ze mnie zejść?
- Mi tam wygodnie. - odwróciłam się i leżałam na Nim plecami. Parę razy jęknął. Patrzyliśmy w sufit. W pewnej chwili położył dłonie na moim brzuchu. Przeszły mnie ciarki i poczułam motyli w brzuchu ;_; . Czułam je za każdym razem kiedy mnie dotykał.
- Coś...nie tak? - zapytał.
- Nie.. wszystko okej.
- Masz gęsią skórkę, - stwierdził, przejeżdżając palcem bo mojej ręce - zimno Ci?
- Nie..
- No to co jest?
- Po prostu...no..jak mnie dotykasz..to tak się dzieje...
Zeszłam z Niego i spąsowiała usiadłam na łóżku.
-Oh..Przepraszam.
- Nie przepraszaj... To wina mojego mózgu, że..że tak na Ciebie reaguję.
Nastała niezręczna cisza.
- Nie jesteś śpiąca? - zapytał troskliwie.- Musisz się wyspać. Jutro będziemy robić wiele rzeczy.
- Na przykład co?
- Zobaczysz jutro.
- No Cody!
- Nie ma mowy. heheh- zaśmiał się łobuzersko i stanął przed łóżkiem. - Idę spać.
- Co..
- No. Ty też lepiej już się połóż, bo będziesz nie wyspana. Dobranoc, śpij dobrze.
- Dobranoc...- powiedziała naburmuszona i czekałam aż blondyn opuści mój pokój i zgasi światło. Położyłam się na brzuchu. Dzisiejsze wydarzenia nie chciały do mnie dotrzeć... Po paru latach, wreszcie spotkałam się z Cody'm. To jest jak sen...
__________________________________________________________________________
No i mamy drugi rozdział! Aww ♥ Dziękuję bardzo za tak wiele wejść i 9 KOMENTARZY ♥ mam nadzieję, że podoba się rozdział :). Co do rozdziału 3.... nie obiecuję, że będzie w przyszłym tyg. chociaż postaram się go dodać jak najszybciej potrafię xx Zapraszam również an bloga mojej hmm.. przyjaciółki (?) ♥ Jest o różnych rzeczach..ZRESZTĄ SAMI ZOBACZCIE : http://cdbts.blogspot.com/
- Uważaj na siebie, skarbie.- powiedziała mama, z którą właśnie się przytuliłam.
- Wiem mamo...Spokojnie, Cody ma na mnie czekać przed budynkiem lotniska.
- No dobrze, dobrze.
Pożegnałam się też z tatą i Danielem. W końcu znalazłam się w samolocie. Teraz tylko 8 h lotu :) Na początku patrzyłam tylko na widoki za oknem. Potem słuchałam muzyki, pospałam....Ze 4 razy odwiedziłam łazienkę. Trochę za potrzebą a trochę z nudów... Zaczęłam bawić się telefonem. Nie spostrzegłam się jak czas szybko minął. Po lądowaniu wzięłam moją walizkę i wyszłam z budynku - tak jak umówiłam się z Cody'm. Stał tam. STAŁ. Ale raczej mnie nie poznał.... Nie patrzył nawet w moją stronę. Szłam wciąż w Jego stronę. Odwrócił głowę w moją stronę, uśmiechnął się i podbiegł. Nie zdążyłam powiedzieć cześć bo z całej siły się na mnie rzucił.
- Bellatrice!!!
- d....DUSISZ!
- Oh...przepraszam.- puścił mnie, lekko się zaczerwienił ale po chwili znowu promieniał uśmiechem.- Wyrosłaś!
- Ekhm..Ty też trochę urosłeś. - odparłam patrząc w ziemie
- Trochę? - parsknął śmiechem.
- Troszeczkę..- odpowiedziałam i w końcu odważyłam się na Niego spojrzeć. Miał może......z metr osiemdziesiąt? Wyglądałam pewnie przy Nim jak dzieciak z przedszkola z moim metr sześćdziesiąt dwa.
- Nie mogę.. nie mogę uwierzyć w to, że stoisz przede mną..Tak..tak bardzo się zmieniłaś...ja nie wiem czy na Twoim miejscu przyleciał do L.A... Tak ślicznie wyglądasz.. - zmęczył się trochę mówiąc to. Cody'emu zawsze było ciężko mówić o swoich uczuciach tak wprost.
- Ee...- nie wiedząc czemu zaczęłam płakać. Właściwie tylko kilka kropel łez spłynęło mi po policzkach. Wtuliłam się w Jego tors mimo iż było na pewno powyżej 30 stopni Celsjusza, a ani mi się śniło go puszczać.
- Nie zostawiaj mnie nigdy więcej...-wyszeptałam.
- Nigdy.
Odkleiłam się od Niego.
- Nie ma z Tobą ochrony?
- Ekhm..- podrapał się po karku - powiedzmy, że nie jestem sam. haha.
- Okej.
- Daj tą walizę. Mam nadzieję, że zostaniesz na trochę dłużej? - zapytał łapiąc za rączkę walizki, gdy zaczęliśmy iść w stronę parkingu.
- Tak.. tylko za długo też nie mogę, bo od jutra w szkole zaczynam normalne lekcje.
- Kurczę.. Zapomniałem, że masz normalną szkołę. - przygryzł wargę.
Nastała cisza, w czasie której oblukałam co blondyn ma na sobie - luźna bokserka, szorty, espadryle.
- Czy mi się wydaję, czy nadal masz najpiękniejsze włosy na świecie?
- Hahah, nic Ci się nie wydaję, są takie same jak parę lat temu.
- Wiedziałem!Stanęliśmy przed porsche panamera, tak trochę znam się na markach samochodów...
- To Twoje?... wykrztusiłam.
- Niezła bryka, nie? - cwaniacko się uśmiechnął.
- To Ty masz prawko?
- Nie ja będę prowadził. hahaha.
- Uff.
Pan dżentelmen otworzył mi tylnie drzwi po czym sam wsiadł do tyłu.
- Tato jedźmy już. - rzucił Cody zapinając pas.
- Bella! Jak Ty wyładniałaś.- stwierdził Brad entuzjastycznie. Kiedyś z Cody'm na swoich rodziców mówiliśmy normalnie po imieniu, ale teraz chyba nie wypada ;/
- Dziękuję...eee....jak mam się zwracać? - zapytałam zarumieniona.
Wybuchnęli śmiechem, zbili mnie trochę z panatykału.
- No tato, wygrałem! Odwołujesz mi lekcje. - wykrztusił blondyn przez śmiech.
- Eh.. wiem niestety. hahaha
- O co chodzi? - zapytałam nadal nie rozumiejąc.
- Założyliśmy się o to, że nie będziesz wiedziała jak się zwrócić do mojego taty.- wyjaśnił.
- No ale jak mam się zwracać?!
- Mów mi Brad, Bello.
- Jedźmy już!- pospieszał Cody.
Po drodze do domu wypytywali mnie dosłownie o wszystko, więc to praktycznie mi jadaczka się nie zamykała. Dojechaliśmy w ciągu....godziny? Wysiedliśmy. Tutejszy dom Cody'ego.....HAHAHAHA.....
Dom.
DOM.
D
O
M.
To wyglądało jak królestwo a nie jak dom. Piękna willa.
- Wow.. Piękny Panie. Cody czy Ty w tym mieszkasz?
- Spokojnie... tylko z zewnątrz wydaje się taki duży.
Brad nachylił się do mojego ucha :
- Jest taki duży. - szepnął.
Cody wyjął moją walizkę z bagażnika. Poszliśmy w stronę drzwi a Brad parkował auto w garażu. Szłam pierwsza więc to ja otworzyłam drzwi. Trochę niekulturalnie z mojej strony, ale gdy tylko przekroczyłam prób zrobiłam 360 stopni wokół własnej osi by przejrzeć salon.
- Wow.
Cody zaśmiał się łobuzersko. - Ładnie tu prawda?
- ŁADNIE to mało powiedziane. - stwierdziłam z uśmiechem.
- Chodź zobaczysz swój pokój.
Cody poszedł w stronę schodów, które tak an marginesie dopiero zauważyłam. Większość mebli była wykonana z mahoniowego drewna. Sofa i fotele były wykonane z jasnokremowej skóry bardzo ładnie kontrastującej z mahoniowym drewnem. Ściany były również jasnego koloru. Dogoniłam blondasa i zastałam jeden długi korytarz z drzwiami, a na końcu było okno. Jak na czteroosobową rodzinę trochę dużo było tych pokoi. Doszliśmy do ostatnich dwóch par drzwi.
- Ten tu pokój jest Twój. Możesz zrobić z Nim co chcesz.. Możesz poprzestawiać meble jak Ci będzie się podobało...Po prostu TWÓJ. - wskazał na drzwi po prawej stronie.
- Ale.. Jak to?
- W sensie..Jakby Twój drugi dom.
Przytuliłam go. Ścisnął mnie dość mocno.. ale nie tak, że się dusiłam.
- Ekhm.. Mój pokój jest tu, na przeciwko Twojego, jakby co. - poszedł do swojego pokoju.
Nacisnęłam klamkę drzwi i ciągnąc za sobą walizkę, weszłam z zamkniętymi oczami. Otworzyłam je z powrotem dopiero gdy przekroczyłam próg i zamknęłam
za sobą drzwi. Zaraz na przeciw mnie było wielkie okno z widokiem na ogród. Pokój był w odcieniach fioletu i bieli. Spodobał mi się od razu.

Obok szafy były drzwi - zapewne do łazienki. Weszłam tam. Nie myliłam się była to łazienka.
Cofnęłam się do pokoju i wyjęłam z walizki kosmetyczkę. Schowałam ją do szafki w łazience.
Spojrzałam w lustro.
"Co ja tu robię........"
Westchnęłam i wróciłam do pokoju. Uświadomiłam sobie, że nie widziałam ani Alli ani Toma ani Angie. Uznałam to za dziwne i zeszłam na dół. obok salonu była jadalnia a z jadalni przejście do kuchni oraz wyjście na ogródek. Weszłam do kuchni a tam niespodzianka : Alii, Tom i Angie! Naskoczyli na mnie z entuzjazmem. Wszystkich pościskałam. Po jakichś paru minutach usiedliśmy spokojnie przy kuchennym blacie, opowiadając o tym co było gdy się nie widzieliśmy. Simpsonowie są dla mnie jak rodzina. Bardzo ich kocham... Umówiłam się już z Alli na zakupy - w końcu na urodzinach Cody'ego trzeba jakoś wyglądać! hahaha.
- Bellatrice, nie jesteś głodna?
- Hmm.. chętnie zjadłabym coś.
Angie zrobiła mi parę tostów.
- Zjedz i połóż się spać u nas już dochodzi 23.
- Okej. Dobranoc!
- Dobranoc.
Zostałam sama w kuchni. Spokojnie zjadłam a potem poszłam do swojego pokoju. Stwierdziłam, że się rozpakuję, bo jak narazie ochoty na sen to nie mam.schowałam wszystkie ubrania i buty do szafy. Poszłam do łazienki. Spięłam włosy w koka i weszłam pod prysznic. Po jakichś 20 minutach wyszłam. Zorientowałam się, że nie wzięłam piżamy. Owinęłam się w ręcznik i wróciłam do pokoju a na moim łóżku siedzi CODY!!! -.- Szybko cofnęłam się i wychyliłam tylko głowę.
- Co Ty tu u licha robisz?!
- Pukałem. - powiedział i się zaśmiał widząc moją minę.
- Cody!
- No co? Nic nie usłyszałem to wszedłem a potem usłyszałem wodę...to stwierdziłem, że zaczekam. hahaha.
Wstał. Wyszłam z łazienki i zaczęłam pchać go w stronę drzwi.
- Co Ty...
- WYJDŹ.
- Ale...
- Cicho!
- Bella!
Wypchnęłam go za drzwi i zamknęłam je mu przed nosem. Szybko wyciągnęłam piżamę z szafy i w łazience ją ubrałam. Piżama - czyli krótkie szorty i zwykły biały t-shirt. Powiesiłam ręcznik na haczyk obok prysznica, szybko umyłam zęby i psiknęłam się ulubioną mgiełką. Uchyliłam okno w łazience i wróciłam do pokoju. Teraz otworzyłam mu drzwi. Stał w tym samym miejscu. Nieśmiało się uśmiechnęłam.
- Lepiej było Ci w tym ręczniku. - stwierdził a ja zaczęłam powoli zamykać mu drzwi. - DOBRA, DOBRA! Teraz wyglądasz lepiej...
Otworzyłam drzwi na oścież i uśmiechnęłam się.
- To mogę wejść?
- Możesz. hahaha.
Wszedł z kocim uśmiechem i usiadł na łóżku. Miał na sobie podkoszulkę i hawajki. Zamknęłam drzwi i z rozbiegu wskoczyłam na łóżko i przy okazji na Cody'ego.
- Hahahahahahaha! - wybuchnęliśmy razem śmiechem. Miałam głowę na Jego brzuchu a nogi poza łóżkiem.
- Masz za twardy brzuch. - stwierdziłam gdy normalnie usiadłam.
- Ręce podobnej struktury.
- Po co tyle pakujesz?
Parsknął i spojrzał na mnie z łobuzerskim uśmiechem.
- No po co? -
- Żeby chronić?
- Kogo?
- Moją dziewczynę. - odpowiedział i zaczął bawić się poduszką.
- Jak ma na imię? - zapytała z uśmiechem choć zrobiło mi się dość smutno.
- Noo...Jeszcze nie mam dziewczyny.
- Debil. Hahahahha.
- Ale i tak zrobiło Ci się smutno.
- Nie?!
- Tak.'
- Niee.
- Tak.
- Nie!
- Nie.
- Tak.
- AHA! Mówiłem. - uśmiechnął się.
Lekko go popchnęłam. On mnie też. Ja go mocniej. On mnie też. W końcu naparłam na Niego całym ciałem i spadliśmy z łóżka. Cody miał pecha spadł na podłogę a ja na Niego :3.
- Hahahahhahahahah! Jestem taki silny, a dziewczyna mnie z łózka zepchnęła! Hahaha! - śmiałam się i nie mogłam z Niego zejść, ponieważ moje mięśnie odmawiały mi posłuszeństwa. Po paru minutach się uspokoiłam. Patrzył się na mnie z nieokreślonym wyrazem twarzy.
- Too... kiedy zamierzasz ze mnie zejść?
- Mi tam wygodnie. - odwróciłam się i leżałam na Nim plecami. Parę razy jęknął. Patrzyliśmy w sufit. W pewnej chwili położył dłonie na moim brzuchu. Przeszły mnie ciarki i poczułam motyli w brzuchu ;_; . Czułam je za każdym razem kiedy mnie dotykał.
- Coś...nie tak? - zapytał.
- Nie.. wszystko okej.
- Masz gęsią skórkę, - stwierdził, przejeżdżając palcem bo mojej ręce - zimno Ci?
- Nie..
- No to co jest?
- Po prostu...no..jak mnie dotykasz..to tak się dzieje...
Zeszłam z Niego i spąsowiała usiadłam na łóżku.
-Oh..Przepraszam.
- Nie przepraszaj... To wina mojego mózgu, że..że tak na Ciebie reaguję.
Nastała niezręczna cisza.
- Nie jesteś śpiąca? - zapytał troskliwie.- Musisz się wyspać. Jutro będziemy robić wiele rzeczy.
- Na przykład co?
- Zobaczysz jutro.
- No Cody!
- Nie ma mowy. heheh- zaśmiał się łobuzersko i stanął przed łóżkiem. - Idę spać.
- Co..
- No. Ty też lepiej już się połóż, bo będziesz nie wyspana. Dobranoc, śpij dobrze.
- Dobranoc...- powiedziała naburmuszona i czekałam aż blondyn opuści mój pokój i zgasi światło. Położyłam się na brzuchu. Dzisiejsze wydarzenia nie chciały do mnie dotrzeć... Po paru latach, wreszcie spotkałam się z Cody'm. To jest jak sen...
__________________________________________________________________________
No i mamy drugi rozdział! Aww ♥ Dziękuję bardzo za tak wiele wejść i 9 KOMENTARZY ♥ mam nadzieję, że podoba się rozdział :). Co do rozdziału 3.... nie obiecuję, że będzie w przyszłym tyg. chociaż postaram się go dodać jak najszybciej potrafię xx Zapraszam również an bloga mojej hmm.. przyjaciółki (?) ♥ Jest o różnych rzeczach..ZRESZTĄ SAMI ZOBACZCIE : http://cdbts.blogspot.com/
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
czwartek, 15 sierpnia 2013
Rozdział 1
14 lipca, 2006 rok - nigdy nie zapomnę tej daty... W tym dniu przeprowadziliśmy się do Gold Coast w Australii. Miałam skończone 7 lat. Wraz z starszym bratem i rodzicami zamieszkaliśmy w dzielnicy domków jednorodzinnych obok przemiłych sąsiadów o nazwisku Simpson. Zaprzyjaźniłam się z Cody'm i jego młodszym rodzeństwem - Alli i Tomem. Z Cody'm potrafiłam spędzić całe dnie na zabawie... Czasem nawet i noce! Uwielbiałam jak gra na gitarze. Piosenkę, którą napisał dla mnie, nauczył grać :
Nadszedł rok 2010. Cody wyjechał. Zaczął robić karierę muzyczną. Na początku parę razy zadzwonił a potem kontakt się urwał......
A ja stałam się Jego największą fanką, a na dodatek pokochałam całym sercem...
W domu rodzice nie wymawiali nikogo z imion rodziny Simpsonów. Byli oni tematem tabu w naszym domu. Gdy Cody odwiedzał Australię nie wpadał do rodzinnego domu ani nawet do mnie... Tylko z Danielem - moim starszym bratem mogłam porozmawiać o Nich. Nie znalazłam sobie innych przyjaciół. W szkole chyba już nikt nie pamięta mojego imienia. NIKT nie wie kim jestem.
Mijały kolejne lata.
ZERO KONTAKTU.
nic..............
1 stycznia, rok.
Otworzyłam oczy. Obstawiałam godzinę 13. Wczoraj trochę za bardzo zaszalałam z jakimiś prochami i alkoholem na imprezie sylwestrowej u przyjaciela Daniela...... Wstałam i dosyć chwiejnie poszłam do łazienki. Łazienka na piętrze należała do mnie i do Danny'ego, więc kiedyś pozwoliłam sobie przykleić na prawy górny róg lustra zdjęcie Cody'ego. Umyłam twarz w lodowatej wodzie, żeby przywrócić szare komórki do życia. rozczesałam długie blond włosy, sięgające aż do łokci. Nigdy nie pomyślałam o tym aby je ściąć. Cody zawsze powtarzał, że moje włosy powinny zostać długie....więc takie są. Nic nie zmieniło się w mojej fryzurze, przedziałek na środku i tyle.
Ubrałam jakieś krótkie spodenki i t-shirt. Zeszłam na dół, do kuchni. Mama stała przed kuchenką i mieszała coś na patelni.
- No witaj śpiąca królewno.
- Czeeeść..
- Przyszedł do Ciebie jakiś list. Polecony. - powiedziała i jednocześnie wskazała ruchem głowy blat kuchenny.
Zdziwiona otworzyłam kopertę. Było to zaproszenie, gdy je otworzyłam wypadły z Niego jakieś dwie kartki. Czytając zaproszenie schyliłam się po to co wypadło :
"your eyes is shining,
when we jumping,
your hair is long,
lalalalalalalalalalalalalala.
I love when you happy
i love when you sad i love all you
lalalalalala la la laa
we are the best friends we never going to
say goodbye I promise"
Nadszedł rok 2010. Cody wyjechał. Zaczął robić karierę muzyczną. Na początku parę razy zadzwonił a potem kontakt się urwał......
A ja stałam się Jego największą fanką, a na dodatek pokochałam całym sercem...
W domu rodzice nie wymawiali nikogo z imion rodziny Simpsonów. Byli oni tematem tabu w naszym domu. Gdy Cody odwiedzał Australię nie wpadał do rodzinnego domu ani nawet do mnie... Tylko z Danielem - moim starszym bratem mogłam porozmawiać o Nich. Nie znalazłam sobie innych przyjaciół. W szkole chyba już nikt nie pamięta mojego imienia. NIKT nie wie kim jestem.
Mijały kolejne lata.
ZERO KONTAKTU.
nic..............
1 stycznia, rok.
Otworzyłam oczy. Obstawiałam godzinę 13. Wczoraj trochę za bardzo zaszalałam z jakimiś prochami i alkoholem na imprezie sylwestrowej u przyjaciela Daniela...... Wstałam i dosyć chwiejnie poszłam do łazienki. Łazienka na piętrze należała do mnie i do Danny'ego, więc kiedyś pozwoliłam sobie przykleić na prawy górny róg lustra zdjęcie Cody'ego. Umyłam twarz w lodowatej wodzie, żeby przywrócić szare komórki do życia. rozczesałam długie blond włosy, sięgające aż do łokci. Nigdy nie pomyślałam o tym aby je ściąć. Cody zawsze powtarzał, że moje włosy powinny zostać długie....więc takie są. Nic nie zmieniło się w mojej fryzurze, przedziałek na środku i tyle.
Ubrałam jakieś krótkie spodenki i t-shirt. Zeszłam na dół, do kuchni. Mama stała przed kuchenką i mieszała coś na patelni.
- No witaj śpiąca królewno.
- Czeeeść..
- Przyszedł do Ciebie jakiś list. Polecony. - powiedziała i jednocześnie wskazała ruchem głowy blat kuchenny.
Zdziwiona otworzyłam kopertę. Było to zaproszenie, gdy je otworzyłam wypadły z Niego jakieś dwie kartki. Czytając zaproszenie schyliłam się po to co wypadło :
"Serdecznie zapraszam Bellatrice Elizabeth Carter, na moje 16-ste urodziny, które odbędą się 11.01.2013 roku w Los Angeles (w moim domu) o godzinie 19:00.
Cody Simpson"
Cała zesztywniałam. Podniosłam resztę zawartości koperty. Jedna z nich to bilet lotniczy do L.A a druga list :
"Hej...wiem co sobie pomyślisz. W KOŃCU SOBIE O MNIE PRZYPOMNIAŁ. to nie tak... cały czas o Tobie myślałem. Nawet nie wiem jak mam Ci wytłumaczyć ten brak kontaktu...Ciągle coś. Sesje, koncerty, nagrywanie piosenek, wywiady...... Przepraszam Cię z całego serca. Do zaproszenia dołączyłem bilet. Nie chcę od Ciebie żadnego prezentu. Najpiękniejszym prezentem będzie jeśli przylecisz. Nadal jesteś moją najlepsza przyjaciółką. Kocham Cię najbardziej na świecie xx
CODY"
Rozpłakałam się. A jednak! JEDNAK! Pamięta o mnie! Nie zapomniał! Awwww ♥
- Dlaczego płaczesz, Bella*? - zapytała mama, o której kompletnie zapomniałam.
- To.. to... Jest od Cody'ego- ledwo słyszalnym głosem wymówiłam Jego imię.
Mamę wmurowało.
- Zaprosił mnie na swoje urodziny...
- I masz zamiar pójść?!
- Tak...wysłał też list i bilet...lecę do Los Angeles.
-Sama?
- Tak.. mamo On o mnie nie zapomniał!
- Kiedy masz wylot?
Sprawdziłam datę na bilecie.
- 3 stycznia. czyli pojutrze o godzinie 8:00..-zrobiłam pauzę- Mamo? mogę lecieć?
- Wiem, że Ci na Nim zależy.......i to nie jak na przyjacielu.....Ehh.. Leć.
- Dziękuję! - rzuciłam się na Nią i z całej siły jak potrafię Ją przytuliłam.
Pobiegłam na górę, TYLKO RAZ POTKNĘŁAM SIĘ NA SCHODACH! Zdjęłam z góry szafy walizkę na kółkach i zaczęłam się pakować. Nie wiedziałam na ile dni się spakować, więc mniej więcej wzięłam ubrań na 12 dni. Do mojego pokoju wszedł Danny.
- A ja dowiedziałem się czegoś super mega fajnego. - powiedział siadając obok mnie na podłodze.
- Czego?
- No... podobno gwiazdka przypomniała sobie o mojej pięknej siostrze...
- TAK! awwwwwww, tak bardzo się cieszę! Jestem szczęśliwa....
- Cieszę się! Niech wreszcie zobaczy na jaką piękną laskę wyrosłaś! hahaha.
- Taa.. Spadaj! - rzuciłam w Niego jakąś starą koszulkę gdy wybiegał z pokoju.
Nikt nie ma pojęcia jak bardzo szczęśliwą osobą teraz jestem......
_______________________________________________________________
*Bella - skrót od imienia głównej bohaterki Bellatrice
Hmm? I jak podoba się? mam nadzieję, że tak :3
Jak narazie to takie stosunkowo krótkie wprowadzenie :)
więcej akcji będzie w kolejnych rozdziałach więc zapraszam ponownie.. :)
nastepny rozdział będzie hmm...za pewnie niedługo xx
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
koniecznie odwiedźcie zakładkę 'BOHATEROWIE' !
xx
xx
Hello everyone! xx
Więc, chciałam się przywitać C:
Jestem Natalia, miło mi was poznać.
Będę tu pisać opowiadanie o Cody'm Simpsonie i w 1/3 o Justinie Bieberze :)
nie długo dodam pierwszy rozdział...
prolog sobie odpuściłam, ponieważ jakoś nigdy mi nie wychodzi....
ZAPRASZAM DO OBSERWOWANIA :) nikt nie będzie żałował, obiecuję, że moje opowiadanie was wciągnie xx
Jestem Natalia, miło mi was poznać.
Będę tu pisać opowiadanie o Cody'm Simpsonie i w 1/3 o Justinie Bieberze :)
nie długo dodam pierwszy rozdział...
prolog sobie odpuściłam, ponieważ jakoś nigdy mi nie wychodzi....
ZAPRASZAM DO OBSERWOWANIA :) nikt nie będzie żałował, obiecuję, że moje opowiadanie was wciągnie xx
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
